niedziela, 14 maja 2017

HELLO MAY- przesyłka od sklepu IVON, nowości niekosmetyczne, ostatnie przygotowania do komunii, paczka od Evree, Blend It, rodzinna kuchnia Lidla i praktyczny kurs języka angielskiego Beaty Pawlikowskiej + nowe logo na bloga




Cześć dziewczyny!

Znowu mnie nie było jakiś czas, ale przygotowania do komunii, komunia oraz to co się dzieje po pochłonęło mnie całkowicie:) Na szczęście mamy to już za sobą. Było dużo nerwów i stresów, ale był to cudowny dzień.


W tamtym tygodniu przyszła do mnie przesyłka od sklepu IVON. Cudownie zapakowana w białe pudełko, zawiązane różową wstążką oraz z karteczką z miłymi słowami odręcznie napisanymi- niby szczegóły, ale mają duże znaczenie :)
Szczerze mówiąc za sukienką na komunię dla siebie rozglądałam się już od dłuższego czasu i nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak trudno jest znaleźć prostą, klasyczną sukienkę. Wszędzie koronki, falbany, tiule- właściwie nie mam do nich jakiś zastrzeżeń, ale dla siebie na ten dzień chciałam coś minimalistycznego.



Zresztą same zobaczcie na poniższe zdjęcie. Sukienki są śliczne! Nie ma w nich nic skomplikowanego, a w ich prostocie tkwi piękno. Szczególnie przypadła mi do gustu morelowa, która świetnie komponuje się z białym żakietem. Dajcie znać, który kolor podoba Wam się bardziej :)

Materiał sukienek nie jest prześwitujący, jest odrobinę grubszy, śliski, elegancki. Przyjemny w dotyku. Są wprost idealne na specjalne okazje. Dodatkowo są teraz dostępne w promocyjnej cenie.




Na widok butów wręcz zaniemówiłam :) Oj mam słabość do takich rzeczy. Mają świetny, delikatny, beżowy kolor (idealnie skomponował mi się z kopertówką), bardzo pasują do sukienek powyżej. Zresztą super prezentują się ze spodniami. Noga w nich ładnie wygląda, bardzo smukło. Są lakierowane, wysokie i raczej nie nadadzą się do dłuższego chodzenia. Ja założyłam je tylko do kościoła. 

Ten model dostępny jest w 3 kolorach.










W Pepco za niecałe 30 zł upolowałam ładną kopertówkę. Wymieniałam jedynie w niej łańcuszek na złoty (kupiłam go za grosze w pasmanterii). Nie miałam w swojej szafie tego typu torebki i jestem bardzo zadowolona z zakupu. Okazała się nawet dosyć pojemna.

Któregoś dnia zupełnie przypadkiem weszłam do SH, w którym jeszcze nigdy nie byłam. Sklep raczej zaopatrzony był w ubrania typu "babcine". Miałam już wychodzić, ale mój wzrok powędrował na buty, które chyba po prostu tam na mnie czekały :) Co najlepsze są nowe! Okazja życia :))






Udało nam się na szybko zakupić sukienkę na zmianę 2 dni przed komunią :) Dla Zosi również znalazła się piękna, biała sukienka. Także właściwie to same zakupy "przed komunijne" całkiem sprawnie nam poszły. Co najdziwniejsze- nie mogłyśmy nigdzie dostać rajstop. W moim mieście sklepy są tragicznie zaopatrzone.
Koszyczek widoczny na zdjęciu zawiera aniołki- podziękowania dla gości. Co ja się namęczyłam aby go jakoś ozdobić.. W rzeczywistości prezentuje się bardzo ładnie. 





Jakiś czas temu otrzymałam przesyłkę od Evree z zaproszeniem do  akcji #urbanprincess związanej z dwiema nowościami:
- Magic Rose – upiększająca maska do twarzy z ekstraktem z róży demasceńskiej, olejem chia i camu-camu
- Black Rose – detoksykująca czarna maska do twarzy z węglem z drzewa ubame i ekstraktem z róży demasceńskiej

Tak naprawdę to dopiero teraz przetestuję je na spokojnie. Bardzo jestem ich ciekawa i mam nadzieję,  że się polubimy :) 





Udało mi się dostać w moim mieście Glamour z gąbeczką Blend It. Już od jakiegoś czasu byłam ich szalenie ciekawa. Tyle pozytywnych opinii czytałam,  że chyba aż za bardzo nastawiłam się na efekt WOW, którego niestety nie było. Jestem rozczarowana :/ Niestety jajko bardzo dużo chłonie produktu. Aplikacja jest dla mnie problematyczna, a podkład na twarzy wygląda..  średnio. Już po jednym myciu gąbeczka prezentuje się tragicznie, jakby była mocno używana. Być może trafiłam na felerne egzemplarze.. Nie wiem.




Rodzinna kuchnia Lidla- fajna książkowa pozycja, jeśli lubicie rodzinne kucharzenie. Ja uwielbiam spędzać czas w kuchni z dziewczynkami na kulinarnych eksperymentach. Czasem wychodzą dania niejadalne (:D), ale większość zjadamy ze smakiem. Z tej książki uwielbiamy babeczki z szynką i serem oraz ziołami. Przepis trochę zmodyfikowałam, troszkę zrobiłam po swojemu, ale uwierzcie- cala blacha od razu znika. Lubimy też zrobić czekoladowe muffinki.

Praktyczny kurs języka angielskiego Beaty Pawlikowskiej- jestem nim bardzo pozytywnie zaskoczona. Właściwie to nie wiem dlaczego, ale zazwyczaj omijałam szerokim łukiem książki tej autorki. Natomiast ten kurs i ogólnie cała metoda nauki języka są świetne! Włączam płytkę sprzątając, myjąc naczynia, robiąc obiad- od tak przy okazji. Nawet moje córki do mnie dołączyły i razem powtarzamy zwroty po angielsku. Polecam i to bardzo!





Mój blog po ładnych paru latach wreszcie ma piękny nagłówek. Wszystko za sprawą Dominiki DS DESIGN Dziękuję raz jeszcze za świetne logo i przede wszystkim anielską cierpliwość do mnie :))


---------


Czyżby wreszcie zawitała do nas wiosna? Nic tylko korzystać z pięknej pogody!
Udanego popołudnia kochane :*

wtorek, 25 kwietnia 2017

PAESE HIGH DEFINITION TRANSPARENT, PUDER SYPKI






O tym, jak ważnym produktem w makijażu jest puder przekonałam się na studiach dzięki moim koleżankom. Bo tak to żyłam sobie w przekonaniu,  że nie jest on mi w ogóle potrzebny, jednocześnie dziwiłam się dlaczego podkład tak szybko schodzi z cery. Jakim wielkim zaskoczeniem dla mnie było,  że puder potrafi scalić cały make up, nadać ładnego wykończenia i przedłużyć trwałość fluidu. Później przekonałam się, jak ciężko spotkać tego typu produkt dla cery suchej, która nie znosi uczucia matu. 


PAESE HIGH DEFINITION TRANSPARENT, PUDER SYPKI
Paese puder sypki HD zapewniający aksamitnie gładką cerę i matowe wykończenie makijażu. Zawarty w składzie olej Meadowfoam działa na skórę nawilżająco i wygładzająco. puder doskonale utrwala makijaż i nie wymaga poprawek w ciągu dnia. Zapewnia efekt soft focus, który optycznie zmniejsza niedoskonałości i wygładza rysy twarzy. Paese puder sypki HD może być stosowany podczas sesji zdjęciowych i na co dzień dla naturalnego efektu.




Na blogu pojawiła się recenzja ryżowego pudru tej samej firmy. Jeżeli jesteście ciekawe to zaglądnijcie TUTAJ
Byłam z niego zadowolona, ale wersja HD stała się moim ulubieńcem. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Produkt zamknięty w plastikowym, okrągłym opakowaniu z sitkiem. Jest wygodne i poręczne oraz eleganckie.  Dodatkowo posiada gąbeczkę, której jednak nie używam do aplikacji, a traktuję jako zabezpieczenie przed rozsypywaniem. 


Puder Paese High Definition jest drobno zmielony i posiada ładny, naturalny kolor, który dopasowuje się do karnacji. Bezproblemowo się nakłada. Dobrze współpracuje z różnymi podkładami. Bardzo lubię aplikować go pędzlem typu flat top. Najpierw stempelkuję, a później rozdzieram. Dochodzę do wniosku,  że chyba bardziej wolę sypkie produkty niż prasowane. Jedyny minus tego jest taki,  że łatwo o zabrudzenie opakowania. Ja każdego razu przesypuję odrobinę pudru na wieczko od słoiczka.






To co najbardziej podoba mi się w nim to fakt,  że nie daje efektu płaskiego matu. Wygląda bardzo naturalnie, ożywia twarz, wizualnie poprawia jej wygląd. To co robi ze skórą bardzo przypomina mi działanie podkładu mineralnego. 
Nie jest ciężki, nie czuć go na twarzy. Nie ciemnieje w ciągu dnia ani nie zmienia koloru. Nie tworzy smug. Pięknie scala cały makijaż i przedłuża jego trwałość. 





Z przyjemnością sięgam po niego codziennie. Jest niesamowicie wydajny. Jeden z lepszych pudrów, jakie miałam okazję do tej pory testować. Wiele innych produktów brzydko wyglądało na twarzy, wchodziło w pory, podkreślało suche skórki. Twarz wyglądała na zmęczoną. W przypadku pudru HD możemy o tym zapomnieć, bo nic takiego się nie przytrafia. Stanowi doskonałe wykończenie makijażu. Ciekawa jestem czy na innych cerach również się sprawdza :)


sobota, 22 kwietnia 2017

REGENERUM, REGENERACYJNE SERUM DO TWARZY



Regeneracyjne serum do twarzy to mój drugi kosmetyk tej firmy. Miałam już serum do pięt i bardzo miło wspominam. Polubiłam go za świetne działanie. Bardzo dobrze nawilżał, natłuszczał i odżywiał. Zawsze byłam ciekawa pozostałych kosmetyków Regenerum. 



REGENERUM, REGENERACYJNE SERUM DO TWARZY
Marka Regenerum rozszerza ofertę o kolejny ciekawy produkt – Regeneracyjne serum do twarzy. Charakteryzuje się ono intensywnym działaniem regeneracyjnym i odżywczym, a to dzięki zawartym w nim peptydom matrykinowym oraz ekstraktowi z nasion soi.

Działanie:
Peptydy matrykinowe to unikalny składnik, który wnika do głębszych warstw skóry, tam pobudza i przyspiesza odnowę komórek. Takie działanie owocuje znacznie szybszą ich regeneracją. Drugi ważny komponent serum to ekstrakt z nasion soi, który intensywnie i dogłębnie nawilża i odżywia skórę, również tę wyjątkowo przesuszoną. Formułę preparatu uzupełniają składniki, które mają zdolność do tworzenia na skórze transparentnej struktury. Jej zadaniem jest wsparcie dla odbudowy i regeneracji wierzchnich warstw naskórka. W składzie znajdują się także składniki, które stymulują produkcję włókien kolagenowych, co ujędrnia i napina skórę. Regenerum regeneracyjne serum do twarzy optycznie poprawia wygląd twarzy – wygładza skórę, redukuje widoczność zmarszczek oraz porów, ujednolica koloryt, a także zmniejsza oznaki zmęczenia. Efektem stosowania preparatu jest aksamitna, miękka i gładka skóra. Ważnym składnikiem są filtry ochronne UVA/UVB (SPF15), które zabezpieczają skórę przed działaniem promieni słonecznych, a tym samym przed fotostarzeniem.


Zastosowanie:
Regenerum regeneracyjne serum do twarzy polecane do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Sprawdzi się doskonale przy cerze odwodnionej, nadmiernie przesuszonej oraz wymagającej intensywnej regeneracji.

Cena: ok 24 zł
Pojemność: 50 ml



O czym wypadałoby wspomnieć na samym początku to opakowanie serum. Tubka a la krem do rąk plus aplikator w formie pompki- rewelacyjny pomysł. Jest ono bardzo wygodne i przede wszystkim higieniczne. Ładna, minimalistyczna i charakterystyczna dla firmy szata graficzna. 

Biała konsystencja , gęsta i treściwa. Aplikując go na twarz za pierwszym razem byłam przekonana, że skóra będzie się tłuścić oraz świecić. Tym bardziej się zdziwiłam, ponieważ produkt owszem pozostawia lekką otulającą warstwę na skórze, ale po dosłownie chwili wchłania się do zera i daje przy tym matowe wykończenie. Nie ma mowy o  żadnym świeceniu się, uczuciu lepkości. Serum przypomina mi trochę bazę silikonową. Zapach jest delikatny. Idealny zwłaszcza dla osób, które nie przepadają za perfumowanymi kosmetykami.

Jeśli chodzi o działanie to myślę,  że  świetnie się sprawdzi u posiadaczek cer mieszanych oraz tłustych. Polubią go zwłaszcza za to,  że regeneruje i matuje jednocześnie. Moja sucha skóra nie do końca go zaakceptowała. Po aplikacji skóra jest świetnie wygładzona wizualnie i w dotyku. Pory są mniej widoczne, a koloryt wyrównany. Jednak ja należę do tego nielicznego grona, które musi mieć i czuć warstwę kremu na twarzy, w przeciwnym razie nie mam poczucia odpowiedniego nawilżenia., cera robi się spięta, zmęczona, zaczerwieniona. 
W przypadku Regenerum moja skóra po chwili czuje się trochę ściągnięta i mam potrzebę nałożenia czegoś jeszcze. Dlatego najbardziej sprawdziła się u mnie aplikacja kremu bezpośrednio po nałożeniu serum. Zresztą bardzo długo żyłam w przekonaniu,  że pomiędzy aplikacjami tych produktów trzeba odczekać ileś minut. Stosunkowo niedawno odkryłam, że w moim przypadku, jeśli chodzi o sera (tym bardziej o wodnistych konsystencjach) lepiej gdy nie czekam z nakładaniem kremu, tylko od razu po niego sięgam.  
Serum nadaje się pod makijaż. Bardzo dobrze współpracuje z nim podkład. Nic się nie roluje, nie waży. 

Myślę,  ze  redukuje wydzielanie sebum. Dlatego raz jeszcze podkreślam-  wydaje mi się,  że posiadaczki cer mieszanych i suchych powinny być bardzo zadowolone. Niestety mojej suchej skórze nie dostarczył odpowiedniego nawilżenia. Szkoda, bo widzę w nim duży potencjał. 





Dajcie znać czy miałyście to serum do twarzy i jak się sprawdziło ono u Was :)



środa, 19 kwietnia 2017

FARMONA SWEET SECRET, MIGDAŁOWY PEELING DO MYCIA CIAŁA, SŁODKIE TRUFLE I MIGDAŁY





Dzisiaj mam coś dla fanek maksymalnie słodkich i apetycznych zapachów. Wszystkie kosmetyki Farmony z serii Tutti Frutti takie są. To zresztą też moje ulubione produkty. Nie miałabym nic przeciwko gdyby firma wypuściła z tej linii kosmetyki do włosów. Używałabym ich z wielką przyjemnością, a Wy?


FARMONA SWEET SECRET, MIGDAŁOWY PEELING DO MYCIA CIAŁA, 
SŁODKIE TRUFLE I MIGDAŁY


Wyjątkowy kosmetyk o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i zniewalającym, słodkim zapachu został stworzony do codziennej pielęgnacji i mycia ciała, dla osób, które dbają o piękny wygląd skóry i lubią pozwalać sobie na chwile przyjemności. Specjalnie opracowana, bogata receptura, na bazie ekstraktu ze słodkich trufli i migdałów nie narusza równowagi lipidowej i nie wysusza skóry, poprawiając jej kondycję i wygląd. Łagodne środki myjące i peelingujące drobinki zanurzone w cudownie lekkim, pachnącym żelu dokładnie oczyszczają skórę, usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, poprawiając mikrokrążenie i pobudzając skórę do odnowy. Regularne stosowanie Migdałowego peelingu do mycia ciała zapewnia uczucie wypielęgnowanej i aksamitnie gładkiej skóry, a wyjątkowo apetyczny, zniewalająco słodki zapach uwalnia od stresu, wycisza i relaksuje, wprowadzając w stan ogólnego odprężenia i zadowolenia.

Pojemność: 225 ml
Cena: 12 zł



Peeling zamknięty jest w dużym, plastikowym słoiku. Produkt można zużyć do zera. Lubię takie opakowania, ponieważ nic się nie marnuje.

Jego konsystencja jest galaretkowata,  żelowa, lubi się ześlizgiwać z palców. Ilość drobinek jest mała. Jest to peeling myjący, a nie typowy zdzierak. Jest delikatny w swoim działaniu.  Dla osób, które potrzebują solidnego starcia naskórka z pewnością okaże się za słaby. Osobiście jestem bardzo zadowolona, ponieważ nie potrzebuję mocnych peelingów. Natomiast jeżeli zależy Wam na mocniejszym działaniu to polecam dosypać zmielonej kawy, cukru itp :)




To świetny umilacz kąpieli, który pięknie pachnie. Zapach jest intensywny, słodki, czuć wyraźną migdałową nutkę. Jestem nim uwiedziona i uwielbiam go, jest taki do zjedzenia. Relaksuje, odpręża. Nie miałabym nic przeciwko wykąpaniu się w wannie wypełnionej po brzegi taką galaretką :) Chętnie zakupię balsam lub krem do rąk o tej samej nucie zapachowej.

Raczej sięgałam po niego po użyciu żelu do mycia, ponieważ sam w sobie się nie pieni. Tak więc traktowałam go jako dodatek pielęgnacyjny. Drobinki są raczej ostre, ale przyjemnie masują skórę. Łatwo się spłukuje i nie brudzi wanny. 

Skóra po kąpieli jest gładka, miękka, nawilżona. Mam wrażenie jakbym wtarła w nią olejek. Nie ma potrzeby użycia balsamu do ciała. Tak więc to świetne rozwiązanie dla osób, które nie przepadają za aplikacją nawilżaczy do ciała po myciu. 


Wrócę do niego ponownie, zwłaszcza w sezonie jesień zima. Choć ja należę do osób, które słodkie zapachy uwielbiają przez cały rok :))

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

MAKEUP REVOLUTION, HOT SUMMER OF LOVE- mój ulubiony bronzer!


Moja miłość do tych kosmetyków zamkniętych w uroczych pudełeczkach w kształcie serca zaczęła się od różu Blushing Hearts. Myślę,  że miałabym całą kolekcję gdyby tylko były one dostępne stacjonarnie w moim mieście. Jakoś zawsze nie po drodze mi z zakupami online. Być może to lepiej dla mojego portfela :)




Muszę przyznać,  że samo opakowanie być może wizualnie solidne nie jest to jednak stwierdzam,  że test wytrzymałości przeszło wzorowo. Praktycznie codziennie po niego sięgam, wielokrotnie woziłam go ze sobą, zdarzało mu się nie raz i nie dwa upaść. Zosia do górnej części nawet wlała  kiedyś wodę. Przetrzymał wszystko, choć może trochę małych wgnieceń ma. 

Bronzer jest niesamowicie wydajny. Jego pojemność to 10g. Nie uważam żebym zdążyła go zużyć przed końcem terminu ważności (12 mcy). Wręcz jest to nierealne!



Z przyjemnością sięgałam po niego. Nie wyobrażam sobie makijażu bez użycia tego typu kosmetyku. To tak przysłowiowa kropka nad i. Wypiekany, potrójny bronzer HOT SUMMER OF LOVE to coś pomiędzy bronzerem i rozświetlaczem. Kolory są delikatne, nie zawierają nachalnych drobinek. Natomiast efekt jaki dają jest satynowy, działają na zasadzie tafli. Można uzyskać naturalny efekt, ale jeżeli zależy nam na mocniejszym podkreśleniu- nie będzie z tym żadnego problemu. Kolory są w ciepłej tonacji i osobiście uważam tylko z trzecim, najciemniejszym. W połączeniu są bardzo ładne i myślę,  że sprawdzą się u wielu typów urodowych. Bronzera używałam również jako cienia do powiek. 

Dużym plusem jest jego bezproblemowa aplikacja. Produkt posiada idealną konsystencje, nie jest za suchy, za twardy czy sypiący się. Wystarczy jedno pociągnięcie pędzlem aby uzyskać ładny efekt. Dobrze się rozciera, nie tworząc plam, smug. Z każdym podkładem i pudrem dobrze współpracował. Raczej nie idzie zrobić nim sobie krzywdy więc jest doskonały zwłaszcza dla osób początkujących i nie mających wprawy z nakładaniu bronzerów. Ożywia buzie, dodaje jej promiennego, zdrowego wyglądu. Świetny w sezonie zimowym, ale myślę, że jak najbardziej nada się na lato- piękne podkreśli opaleniznę. 




Bardzo Wam polecam mojego ulubieńca :) Ciekawa jestem, czy znacie serduszka Makeup Revolution. 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...