Tematem przewodnim posta jest najnowszy nabytek gadżetowy- łyżka do lodów o pięknym kształcie oraz lody domowe (lody w proszku) czyli wspomnienie z dzieciństwa.
Notabene jestem chora i strasznie boli mnie gardło :/
Łyżkę do lodów kupiłam w Pepco. Kosztowała 4,99
Słodka jest, prawda? :)
Lody domowe, inaczej lody w proszku. Byłam w szoku kiedy je zobaczyłam w sklepie (Intermarche, ok 2zł). Pamiętacie je?
Niedługo zacznie się robić chłodniej. A że ze mnie straszny zmarzluch- zaopatrzyłam się w dwie pary cieplutkich skarpetek :)
Mój ulubiony tusz Max Factor 2000calorie się skończył. Nie widziałam go teraz nigdzie w promocji, dlatego postanowiłam zaryzykować i kupić tusz Essence, który podobno przypomina MF.
Powiem tylko- jestem zachwycona. Niedługo będzie post o nim.
Zawsze chciałam mieć jakiś kosmetyk niemieckiej firmy Balea. Nie wiem dlaczego nigdy nie wpadłam na pomysł, żeby szukać ich u polskich sprzedawców, którzy mają niemiecką chemię. I tak kupiłam balsam do ciała. Dopiero dzisiaj zorientowałam się, że to jakaś limitowana edycja- zapewne świąteczna.. :P Pachnie cudnie i fajnie nawilża :)
A na koniec pokażę Wam ostatnią przesyłkę. W którymś z postów wspomniałam, że do zrobienia pasty migdałowej wciąż brakuje mi glinki. Ainta z bloga http://ainta-reviews.blogspot. com/ zaoferowała się, że mi ją prześle. W kopercie oprócz glinki znalazły się też spineczki dla Julci. Dziękujemy! :):):)
Wow, napisałam posta chyba w 5 minut. Da się? Da się! :P