wtorek, 29 kwietnia 2014

GARNIER FRUCTIS COLOR RESIST- SZAMPON WZMACNIAJĄCY DO WŁOSÓW FARBOWANYCH LUB Z PASEMKAMI


Kosmetyki do włosów Garnier dawniej często używałam i w większości sobie chwaliłam. Później przyszedł czas, kiedy drogeryjne szampony, odżywki znanych marek przestały dla mnie istnieć, ponieważ testowałam produkty o bardziej przyjaznym, naturalnym składzie. Natomiast po czasie, (zwłaszcza aktualnie) przekonałam się, że nie wszystko co zawiera sls, silikon to zło dla moich włosów :)






GARNIER FRUCTIS COLOR RESIST- SZAMPON WZMACNIAJĄCY DO WŁOSÓW FARBOWANYCH LUB Z PASEMKAMI

Zatrzymaj efekt WOW!
Czy po koloryzacji kolor Twoich włosów jest błyszczący, lecz z każdym myciem blaknie, a włosy stają się matowe i suche?
Zachowaj uczucie świeżego koloru po każdym myciu! Formuła szamponu wzbogacona o olejek z nasion lnu**, znany z właściwości ochronnych oraz o jagody acai bogate w składniki odżywcze. Skutecznie chroni kolor, a przy każdym myciu nadaje włosom miękkość i blask.
Rezultat? 10 tygodni ochrony koloru!* Włosy są pełne blasku i wyglądają jak pierwszego dnia po koloryzacji***

*Test instrumentalny po uzyciu szamponu i odżywki Color Resist vs. klasyczny szmapon i odżywka.
** Olejek z nasion lnu 
***Test konsumencki na 193kobietach po 2 tygodniach stosowania



Cena: ok 8 zł
Pojemność: 400 ml

Szampon dostępny w plastikowej buteleczce, którą dobrze się trzyma podczas mycia włosów. Wygodny korek na klik. Aplikuje odpowiednią ilość produktu. 

Posiada przyjemny, owocowy zapach. Moim zdaniem jest on dość charakterystyczny dla kosmetyków Garnier Fructis.




Konsystencja dość gęsta, kremowa, nie przeciekająca przez palce i nie spływająca z włosów. Kolor biały, perłowy.

Dobrze się nakłada na włosy, tworząc przy tym ogromną pianę. Przyznam, że trochę tęskniłam za tym efektem. Daje się odczuć, że faktycznie nasze włosy są bardzo dobrze oczyszczane. Używać wystarczy niewielkiej ilości produktu, dzięki czemu jest bardzo wydajny. Szkoda tylko, że po spłukaniu czuję potrzebę nałożenia odżywki, ale nie wiem czy u każdego tak będzie, ponieważ moje włosy mają tendencję do plątania.



Moim włosom bardzo dobrze służy mycie włosów metodą OMO (na długości mycie odżywką, skalp szamponem). Przez ostatni okres myłam jednak włosy standardowo i o ile nie sprawdziło się to za bardzo przy użyciu kosmetyków L'oreal Elseve Fibralogy to w przypadku tego szamponu i innych odżywek byłam bardzo zadowolona. 
Szampon świetnie oczyszcza zarówno włosy przy nasadzie, jak i na długości. Nie spowodował żadnego podrażnienia, przesuszenia czy przetłuszczenia. Włosy są czyste, miękkie w dotyku i ładnie wyglądające. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest to głównie zasługa używania odżywek i masek. Ja od szamponu oczekuję niewiele- żeby dobrze oczyszczał. 

Jeśli chodzi o ochronę koloru to nie zauważyłam żadnych specjalnych efektów. Ani nie wypłukiwał koloru ani nie przedłużał jego trwałości. 




Z szamponu jestem zadowolona. Myślę, że z tej serii wypróbuję jeszcze maseczkę. Miałyście ją może? 

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

MAYBELLINE SUPERSTAY BETTER SKIN


Podkład Better Skin Maybelline to najnowszy podkład tej marki. Producent zapewnia perfekcyjny wygląd po jego użyciu, widoczną odnowę.
Zanim do mnie dotarł przeczytałam kilka negatywnych opinii o nim.. Pierwszy raz użyłam go wieczorem na szybko i zastanawiałam się "ale o co im chodzi?". Przekonałam się następnego dnia w świetle dziennym :)



MAYBELLINE SUPERSTAY BETTER SKIN, PODKŁAD DO TWARZY

Podkład Better Skin pierwszy podkład, który działa dla nieskazitelnego wyglądu skóry natychmiast i lepszej skóry już po 3 tygodniach. Czas pożegnać nierówności, przebarwienia czy szarość cery i przywitać skórę widocznie gładszą, ze zredukowanymi przebarwieniami, niczym odnowioną skórę. Przy regularnym stosowaniu innowacyjna formuła z Actyl C redukuje nierówności, zaczerwienienia czy szarość skóry. 78% kobiet potwierdza lepszy wygląd skóry.



Cena: 40 zł
Pojemność: 30 ml
Recenzowany odcień: 005 Light Beige


Podkład dostępny w szklanym, przeźroczystym, bardzo funkcjonalnym opakowaniu, dzięki któremu widzimy zużycie produktu.
Duży plus za pompkę, która aplikuje odpowiednią ilość i nie zacina się podczas użytkowania. 



Produkt jest dostępny w 6 odcieniach. Ja posiadam najjaśniejszy- 005 light beige. Zanim otrzymałam go do przetestowania, sprawdziłam kolory w drogerii.
005 wydawał się kolorem bardzo jasnym, beżowym. W rzeczywistości nie nada się dla osób o bardzo jasnej karnacji. Wpada również w różowe tony, co niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciu.





Niestety bardzo źle mi się go nakłada. Próbowałam palcami, gąbeczką, pędzlem. Podkład nie chce stapiać się ze skórą, nierównomiernie się nakłada. W miejscu gdzie udało mi się go dobrze wklepać, po chwili jakby wychodzi ze skóry. Jest bardzo dziwny w dotyku, jakby suchy. Nieestetycznie wygląda na skórze, podkreśla rozszerzone pory, suche skórki.

Na poniższym zdjęciu efekt przed i po. Nie wiem jak Wy, ale ja odnoszę wrażenie, że twarz jest bardziej szara i nie wygląda naturalnie.




Jeśli powiększycie zdjęcie zauważycie jak nieestetycznie wygląda, zwłaszcza w okolicach nosa i policzkach w tym rejonie. Ktoś nazwał ten efekt, efektem rozsypanej mąki- bardzo trafne określenie.


Podkład dość dobrze kryje, ale ciężko uzyskać ładny, ujednolicony efekt, ponieważ nierównomiernie się nakłada, pozostawia smugi. Aplikacja zajmuje dużo czasu.
Zdecydowanie daje matowy efekt. Ja posiadam cerę suchą i w moim przypadku nie sprawdza się. Szybko się ściera, odbija się i brudzi. Czuć go na twarzy.
Myślę, że ewentualnie mogłyby być z niego zadowolone osoby mające mieszaną, tłustą cerę. 


Dajcie znać, czy wypróbowałyście już go i czy Wasza opinia jest podobna do mojej :)


niedziela, 27 kwietnia 2014

L'OREAL VOLUME MILLION LASHES SO COUTURE


Pokochałam tą maskarę już od pierwszego użycia. Śpieszę się więc z recenzją, żebyście w razie czego mogły skorzystać z promocji w Rossmannie i nabyć ją w korzystnej cenie. 
Produkt według mnie jest absolutnie genialny!





L'OREAL VOLUME MILLION LASHES SO COUTURE

Ultraprecyzyjna szczoteczka Couture definiuje i otula tuszem każdą rzęsę. Bogata formuła o zniewalającym zapachu, zawiera płynny jedwab i czarne pigmenty aby nadać rzęsom intensywną objętość bez grudek. Rzęsy jak zwielokrotnione. 



Cena: 54 zł
Pojemność: 9,5 ml
Kolor: Noir/Black

Tusz do rzęs L'oreal Paris dostępny w eleganckim, fioletowym opakowaniu. Nie zauważyłam żeby szybko się rysowało. Mimo, że używam codziennie, czasem noszę ze sobą w kosmetyczce to nie posiada żadnych zewnętrznych śladów użytkowania. 



Silikonowa szczoteczka w kształcie choinki. Rozmiar standardowy, nie jest ani za duża ani za mała. Nabiera odpowiednią ilość produktu.

Wygodna w użytkowaniu, włoski nie kłują w oko podczas aplikacji.


Producent mówi o zniewalającym zapachu. Myślę, że absolutnie nie jest to potrzebne. Pokuszę się o stwierdzenie, że wręcz może wywoływać podrażnienie oczu, jednak ja zapach tuszu wyczuwam tylko wtedy kiedy bezpośrednio go powącham i nie wyróżnia się dla mnie niczym szczególnym od innych.

Tusz posiada ciekawą konsystencję. W dotyku jest kremowa, lekko oleista. Jego kolor to intensywna czerń.


Za każdym razem aplikacja  jest bezproblemowa. Ładnie chwyta rzęsy (również te w wewnętrznych kącikach), nie sklejając ich ani nie tworząc grudek. Dobrze rozdziela, pogrubia i unosi. 

Kolejną jego zaletą jest trwałość. Wytrzymuje w nienaruszonym stanie cały dzień. Tusz nie wykrusza się, nie rozmazuje, nie znika z końcówek. Rzęsy jak wyglądały rano, tak samo wyglądają wieczorem, ciągle są uniesione. Przetrwa wszystko- deszcz, wiatr, krojenie cebuli, drzemkę. 
Jestem tym faktem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Nie przypominam sobie żeby tusz innej firmy był aż tak trwały. Może to być jednak wadą dla kogoś, ponieważ maskara ciężko się zmywa. Kiedy robiłam to po raz pierwszy zastanawiałam się, czy przypadkiem ona nie jest wodoodporna. Na szczęście nie zauważyłam aby tusz wpływał negatywnie na kondycję moich rzęs. Obawiałam się, że przez jego trwałość moje rzęsy mogą bardziej wypadać, ale nic takiego się nie wydarzyło.


Jeżeli macie w swoich zbiorach jakiś fajny tusz, ale który trwałością nie grzeszy to możecie przy drugiej warstwie nałożyć So Couture. Zauważyłam, że ładnie współpracuje z innymi maskarami i przedłuża ich trwałość na rzęsach. 

Osobiście lubię efekt mocno podkreślonych rzęs. Ta maskara potrafi wyczarować rzęsy do nieba. Jednak osoby preferujące delikatne podkreślenie również będą zadowolone- efekty można stopniować. 
Czasami jest tak, że rano ograniczam swój makijaż do minimum, a wieczorem chciałabym bardziej go podkreślić, ale nie mam czasu na zmywanie i robienie nowego. Tak więc nawet po upływie iluś tam godzin od aplikacji pierwszej warstwy, bez problemu po tym czasie mogę nałożyć kolejną.

Nada się również dla osób nie mających wprawy w malowaniu rzęs. Nie idzie nim sobie zrobić krzywdę.



Jedynie co mnie lekko odstrasza to jego cena, ale bez wątpienia jest jej wart.
Warto kupić go na jakiejś promocji (przypominam -49% w Rossmannie od jutra m.in. na tusze do rzęs).

sobota, 26 kwietnia 2014

LOVELY COLOR WEAR- POMADKA DO UST Z FORMUŁĄ DŁUGOTRWAŁĄ O INTENSYWNYM KOLORZE


Widziałam informacje w internecie o tych pomadkach w kredkach Lovely, ale nawet nie łudziłam się, że będą dostępne w moim Rossmannie. Dlatego zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam wszystkie możliwe odcienie, po kilka sztuk i to nawet nie otwarte ;)



LOVELY COLOR WEAR LONG LASTING
 POMADKA DO UST Z FORMUŁĄ DŁUGOTRWAŁĄ O INTENSYWNYM KOLORZE

Cztery najmodniejsze kolory w nowej pomadce z formułą długotrwałą. Dzięki matowej formule uzyskujemy efekt intensywnych kolorów nawet do 12 godzin.



Cena: ok 8 zł
Pojemność: 2 g
Recenzowany odcień: 3

Pomadka w formie wysuwanej kredki. Nie ma potrzeby temperowania, wystarczy pokręcić dolną, srebrną częścią.




Skusiłam się na kolor różowy, oznaczony numerem 3.
 Odcień można stopniować. Kredka daje efekt matowy. Ma bardzo dobrą konsystencję, nie za miękką, nie za twardą. Kremowa, łatwo się rozprowadza.


Przyznam, że bardzo polubiłam ją od pierwszego użycia. Świetnie się aplikuje, sunie po ustach. Jest bardzo dobrze napigmentowana. Efekt jaki daje jest matowy, ja bym dołożyła dosłownie odrobinę jakiegoś połysku.


Bardzo długo utrzymuje się na ustach. Przetrwała nawet popołudniową drzemkę.

Nałożona w większej ilości może dawać sztuczny efekt oraz zważyć się (przynajmniej ten kolor). Minusem jest, że wygląda nieestetycznie na źle wypielęgnowanych ustach, ale która pomadka wtedy się dobrze prezentuje? Muszę przyznać, że nienawidzę fotografować efektów jakiś produktów na swojej twarzy, ustach. Ciężko uchwycić rzeczywisty kolor, ze 100 zdjęć, ze dwa nadają się do pokazania, a szczęka aż boli od "strojenia min" ;)
Na poniższym zdjęciu efekt po kilkukrotnym pociągnięciu pomadką.



Myślę, że skuszę się na zakup pozostałych kolorów. Bardzo ciekawy produkt, w niskiej cenie. Ładne kolory i bardzo dobra trwałość.

czwartek, 24 kwietnia 2014

SHINYBOX MARZEC (recenzja) + KWIECIEŃ


Hasłem przewodnim kwietniowego pudełka Shinybox jest FIT&SHAPE
Dobrze dziewczyny prorokowały, że w pudełku znajdzie się dezodorant, który wywołał u sporej ilości osób raczej negatywne odczucia. 



CO ZNALAZŁAM W KWIETNIOWYM WYDANIU SHINYBOX




Myślę, że zawartość tego pudełka jest mało Fit&Shape. Przynajmniej ja całkiem inaczej skomponowałabym zawartość :) 
Prawda jest taka, że gdyby przyszło mi samej płacić za to pudełko byłabym mocno niezadowolona. Nie używam naklejek na paznokcie, a kolor lakieru do mnie nie przemawia. Dołączenie jednej ampułki antycellulitowej to dla mnie jakieś wielkie nieporozumienie.. 
Na temat dezodorantu mam mieszane uczucia.., ale właściwie to produkt mi się przyda. 
Z kremu Clareny ucieszyłam się, mimo, że jest to wersja liftingująca. Ciekawa jestem gąbki antycellulitowej z luffy i żelu pod prysznic Mythos.
Otrzymałam dodatkowy produkt-niespodziankę Egyptian Magic, ale wyczytałam że nie jest dla mnie odpowiedni, póki co :)




MINI RECENZJE KOSMETYKÓW Z MARCOWEGO WYDANIA SHINYBOX



Żel Original Source z przyjemnością zużyłam do ostatniej kropli. Uwielbiam zapachy kosmetyków tej firmy. Przyszykowałam recenzję tego żelu, także w najbliższym czasie będziecie mogły o nim więcej przeczytać na moim blogu.
Żel do twarzy Balneokosmetyki Malinowy Zdrój okazał się nieodpowiedni dla mojej cery. Przeznaczony jest dla posiadaczek cer tłustych i mieszanych, a ja mam suchą. Szkoda, bo jego konsystencja bardzo mi odpowiadała, a drobinki w nim zawarte wykonywały delikatny masaż. Niestety po jego użyciu odczuwałam uczucie ściągnięcia skóry.
Scrub Solny Delawell bajecznie pachnie i fajnie peelinguje skórę. Biała glinka z Organique stała się moim ulubieńcem. 
Ciekawa byłam kremu Biodermy, ale teraz już wiem, że mogę odpuścić sobie jego zakup. Testowanie żelu  z Paula's Choice z 8% kwasem AHA odłożyłam na inny moment. Natomiast dzięki dołączeniu próbek nieznanej mi firmy- Clochee wiem, ze warto się skusić na jakiś ich produkt.



Tak więc reasumując sądzę, że po rewelacyjnym marcowym pudełku przyszła pora na wielkie rozczarowanie zawartością kwietniowego wydania. Szkoda.. 


Liczę na to, że w maju ShinyBox się poprawi :)
Rozpoczęła się już sprzedaż majowego pudełka Let's Be A Woman- propozycja dla silnej, nowoczesnej kobiety, która czuje się świetnie w swoim ciele i jest świadoma swojego unikalnego piękna.

http://shinybox.pl/shinyclub/index/id/47

Wyświetlanie letsbeawoman_mallene.jpg



sobota, 19 kwietnia 2014

TAŃSZY ODPOWIEDNIK PODKŁADU VICHY DERMABLEND? PHARMACERIS DELIKATNY FLUID INTENSYWNIE KRYJĄCY O DŁUGOTRWAŁYM EFEKCIE


W marcu zrecenzowałam Wam podkład Vichy Dermablend. W notce wspomniałam Wam na końcu o podkładzie, który przez wiele dziewczyn został nazwany jego odpowiednikiem, zamiennikiem, tańszą wersją. Tak się złożyło, że oba produkty posiadam i faktycznie dostrzegam w nich podobieństwo, ale również różnice.   









PHARMACERIS- DELIKATNY FLUID INTENSYWNIE KRYJĄCY O DŁUGOTRWAŁYM  EFEKCIE

Polecany do stosowania dla każdego rodzaju skóry (również problemowej i wrażliwej) w celu ukrycia jej niedoskonałości (przebarwienia, rozszerzone naczynka, blizny potrądzikowe, cienie wokół oczu, trądzik różowaty) oraz zapewnienia jej naturalnego, jednolitego koloru. Nie zawiera konserwantów i parabenu, bezzapachowy. Przebadany i bardzo dobrze tolerowany przez skórę wrażliwą. 

Działanie: fluid dobrze maskuje niedoskonałości. Dzięki lekkiej, kremowej konsystencji i zastosowaniu innowacyjnego systemu kryjącego nowej generacji TM nie obciąża skóry i nie powoduje efektu maski, a rezultat kryjący utrzymuje się ok. 10h. Fluid nie zatyka porów i nie pozostawia plam na ubraniu. Zawarte w recepturze mikrokapsułki filtrów mineralnych chronią przed negatywnym wpływem promieni UVA i UVB. Po 2 tyg. stosowania u 94% osób zanotowano wzrost elastyczności skóry i poprawę jej nawilżenia o 15%.

Efekt: gładka, świeża i miękka skóra o równej, naturalnej barwie bez efektu maski.



Cena: ok 35 zł
Pojemność: 30 ml

Dostępne odcienie:
-  ivory
- sand
- bronze

Recenzowany odcień: 01 ivory


Podkład zamknięty w poręcznym opakowaniu z pompką, która nigdy mi się nie zacięła ani nie zepsuła. Dozuje odpowiednią ilość produktu.




Gama odcieni jest delikatnie mówiąc bardzo uboga, ponieważ dostępne są tylko 3 kolory (dermablend posiada niewiele więcej, bo 4).
Ja postanowiłam zaopatrzyć się w najjaśniejszy odcień- 01 ivory i faktycznie jest dość jasny. 

Jeśli chodzi o konsystencję podkładu, to Pharmaceris jest bardziej produktem nawilżającym, posiada taki delikatny błysk. Dermablend bardziej przypomina korektor kamuflaż. Nie mniej jednak obydwa podkłady są dobrze napigmentowane i widocznie kryjące a nakładane pędzlem na twarz mimo wszystko bardzo do siebie podobne.




Mam nadzieję, ze na poniższym zdjęciu będziecie mogły dostrzec różnicę. Dermablend daje bardziej matowy efekt, tak jakby już był przypudrowany. Pharmaceris daje świeży efekt nawilżonej skóry, z delikatnym blaskiem, a jeśli ugruntujemy go pudrem wygląda niemal identycznie jak Vichy.



Jeśli przeczytałyście moją recenzję podkładu Vichy Dermablend to wiecie, że sprawił mi trudności podczas aplikacji. Z fluidem Pharmaceris nie miałam takich problemów, ponieważ od razu ładnie stapiał się z cerą. Krycie jest bardzo porównywalne.

Ze względu na to, że moja cera jest sucha to bardziej do gustu przydał mi podkład Pharmaceris. Być może posiadaczki cery mieszanej, tłustej bardziej byłyby zadowolone z D. 


Oba produkty są wydajne, wystarczy niewielka ilość nałożona na twarz aby ukryć wszelkie niedoskonałości. 

Reasumując niby produkty różnią się trochę od siebie, to mają w sobie coś podobnego i faktycznie jestem skłonna nazwać podkład Pharmaceris tańszym odpowiednikiem/zamiennikiem Dermablendu, ale uważam, że identycznie to samo to to nie jest.

W każdym bądź razie ponownie kupię tańszą wersję :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

BINGOSPA- JEDWAB DO MYCIA I PIELĘGNACJI WŁOSÓW


Wiem, że firma BingoSpa ostatnio trochę straciła w oczach wielu osób przez ich dziwną kampanię, ale i tak chciałam dzisiaj pokazać Wam ich bardzo fajny produkt.

Trafiłam na niego przypadkiem (w moim mieście ciężko o kosmetyki tej firmy), a moją uwagę przykuł chyba najbardziej jego różowy kolor :)





BINGOSPA- JEDWAB DO MYCIA I PIELĘGNACJI WŁOSÓW

Jedwab do mycia i pielęgnacji włosów zwiększa zatrzymywanie wilgoci na powierzchni włosów, poprawiając ich podatność na układanie, zapobiega elektryzowaniu się, nadaje włosom elastyczność, zdrowy wygląd oraz miękkość i jedwabisty połysk.




Za 300 ml szamponu zapłaciłam niecałe 10 zł. Z tego co wiem, dostępne są jeszcze większe wersje. 


Opakowanie, mimo że proste i ładne to poręczne zbytnio nie jest. Bardzo to nie przeszkadza w użytkowaniu, ale aż prosi się o inne rozwiązanie.




Bardzo przypadł mi do gustu jego zapach.
Gęsta konsystencja, szampon dobrze się pieni, nie plącze włosów.



Spełnia swoje funkcje jako szampon. Przede wszystkim dobrze myje, oczyszcza skórę głowy i włosy.
 Nie podrażnił, nie obciążył ani nie spowodował nadmiernego przetłuszczenia czy wysuszenia. 
Włosy po umyciu są wygładzone, miękkie w dotyku. 

Nie zauważyłam zwiększenia połysku, o czym zapewnia producent. 




Fajny produkt w niskiej cenie. Z pewnością jeszcze do niego wrócę, o ile spotkam ponownie na półkach sklepowych. 



wtorek, 15 kwietnia 2014

INGRID HD PROFESSIONAL COVER FOUNDATION- PROFESJONALNY PODKŁAD KRYJĄCY


O tym, że mój ulubiony podkład kosztuje ok 7-10 zł wspominałam Wam nie raz. Po więcej informacji odsyłam Was do obszernej, zbiorczej notki o podkładach Ingrid, które są tanie i dobre- klik klik

Pora na recenzję nowości, która nie co spóźniona dotarła na półki sklepowe w moim mieście. Myślę, że ten podkład nie będzie łatwo dostępny, ale w moim mniemaniu nie macie czego żałować, ponieważ wybił się od reszty i jest mocno średni.






INGRID HD PROFESSIONAL COVER FOUNDATION- PROFESJONALNY PODKŁAD KRYJĄCY

Profesjonalny, kryjący podkład Ingrid HD o właściwościach wygładzających, nawilżających i łagodzących podrażnienia. To podkład kryjący, który zakryje niedoskonałości i nada twarzy piękny, świeży wygląd.
Zawiera ekstrakt z owocu granatu, dzięki czemu intensywnie odżywia, aktywuje procesy regeneracji oraz poprawia elastyczność i jędrność skóry. Witamina E skutecznie opóźnia procesy starzenia oraz neutralizuje szkodliwe działanie wolnych rodników. Polisacharyd wyróżnia się wyjątkowo silnym i długotrwałym działaniem nawilżającym. Podkład zawiera filtry UV, które skutecznie chronią skórę przed negatywnym działaniem promieni słonecznych. Lekka formuła podkładu łatwo i równomiernie rozprowadza się, idealnie wtapia się w cerę, nie zatyka porów i pozwala skórze swobodnie oddychać. 



Cena: ok 8- 10 zł
Pojemność: 30 ml

Początkowo podkład wydał mi się bardzo podobny do mojego ulubieńca Ingrid Mineral Silk&Lift zarówno jeśli chodzi o konsystencję, jak i kolor.

Odcień 40 porcelain to najjaśniejszy z dostępnych kolorów. Na twarzy odrobinę utlenia się i ciemnieje.




Aplikowałam go za pomocą palców lub pędzla typu flat top. Podkład szybko zasycha na twarzy.

Mineral Silk&Lift jest typowo nawilżającym podkładem, natomiast ten daje bardziej pudrowy efekt, kamienny wręcz :) Niby kolor jest dobrze dopasowany do mojej karnacji, ale moja twarz pomalowana nim wydaje mi się brudna, bez wyrazu. Podkład odznacza się, widać go. Pozostałe ładnie stapiały się z cerą.
Czuję go na twarzy, czuję że wyglądam nieświeżo, mam ochotę zmyć go i sięgnąć po krem nawilżający. 

Nałożony pod oczy obciąża skórę, spojrzenie jest takie zmęczone.

 Ewentualnie mogę przypuszczać, że po prostu nie nadaje się do mojej suchej cery. Być może osoby z tłustą cerą byłyby z niego zadowolone, ponieważ zmatowiłby skórę. 




Nie kupię go ponownie niestety. Natomiast nadal będę używać Mineral Silk&Lift- w tej kwestii nic się nie zmieniło :)



środa, 9 kwietnia 2014

ZIAJA SOPOT- krem ochronny aktywnie nawilżający, krem opalizujący, krem brązujący.


W grudniu otrzymałam od Ziaji zestaw wraz z życzeniami dalszych sukcesów w blogowaniu w Nowym Roku. Podkreślam, że nie współpracowałam/ nie współpracuję z tą firmą, a kosmetyki zostały mi przesłane jako prezent świąteczny, bez żadnych zobowiązań typu umieszczenie notki na blogi. Przyznam, że było to bardzo miłe. 

Jeżeli jesteście ciekawe, jak wyglądał prezent odsyłam Was do tej notki.




O ile z Ziaji coś tam kiedyś już wypróbowałam, to z linią Ziaja Sopot zdaje się, że o dziwo nie miałam wcześniej do czynienia. Kremy są łatwo dostępne, praktycznie w każdej drogerii, a kosztują ok 10 zł za szt. 




W grudniu/styczniu używałam:

ZIAJA SOPOT SPA- KREM OCHRONNY AKTYWNIE NAWILŻAJĄCY
Aplikowałam go głównie na noc.

ZIAJA- KREM OPALIZUJĄCY, CERA SUCHA I NORMALNA
Aplikowałam go rano, naprzemiennie z kremem brązującym.

ZIAJA SOPOT- KREM BRĄZUJĄCY, RELAKSUJĄCY
Aplikowałam go rano, naprzemiennie z kremem opalizującym



Konsystencja wszystkich kremów jest bardzo podobna, lekka i delikatna.  Różni się kolorem, jak i zapachem.
Nie są to kremy tłuste, konkretne, do których byłam dotychczas mocno przyzwyczajona. Szybko się wchłaniają, nie pozostawiając tłustej warstwy.

Krem aktywnie nawilżający ma barwę lekko niebieską i świeży morski zapach.
Krem opalizujący jest lekko brązowy. Nie dostrzegam w nim drobinek, ale delikatną satynową poświatę.
Krem brązujący ma podobny odcień do poprzedniego.



Posiadam suchą cerę, wymagającą konkretnego, systematycznego nawilżenia i mimo, że wiem, że kremy o lekkiej konsystencji mogą spełniać moje wymagania to nadal ciężko mi się do nich przekonać. Jestem przyzwyczajona do tłustych konsystencji, nie przeszkadza mi długie wchłanianie i wręcz lubię czuć ten ochronny film na skórze. Dlatego bez większego przekonania podeszłam do kremów Ziaja Sopot. 

Jednak sprawdziły się, ale obeszło się bez większego wow. Używałam ich systematycznie, utrzymały stały poziom nawilżenia skóry, nie wysuszyły jej ani nie podrażniły. 
Czasami nakładałam drugą warstwę kremu na twarz, aby go "bardziej poczuć".

Krem opalizujący wizualnie nadawał efekt promiennej cery. Szkoda, że moja twarz wymaga nałożenia podkładu, bo w innym razie z chęcią stosowałabym go solo. 
Brązujący trochę mnie rozczarował, ponieważ nie zauważyłam, żeby nadał skórze delikatny odcień opalenizny. Tak jak pisałam wyżej, oba te kremy stosowałam naprzemiennie i może w tym tkwi błąd, jednak nie odnotowałam też poprawy kolorytu cery, o czym jednak zapewnia producent.





Reasumując, uważam je za tanie i dobre kremy. Spełniają swoją podstawową funkcję, jaką jest nawilżanie. Myślę, że miłośniczki lekkich konsystencji i szybkiego wchłaniania będą bardzo zadowolone. Kremy nie podrażniły mojej skóry, nie zapchały jej, nadały się pod makijaż. 




Piszcie koniecznie czy miałyście już te kremy i jakie są Wasze opinie. 

Jeżeli jesteście zainteresowane kosmetykami Ziaji, które przetestowałam zapraszam do przeglądnięcia postów:

O TRZECH KREMACH, KTÓRE ZAWSZE SĄ W MOIM DOMU





OLEJEK UJĘDRNIAJĄCY NIVEA I OLIWKA ANTYCELLULITOWA ZIAJA




niedziela, 6 kwietnia 2014

MAYBELLINE BABY LIPS LIP BALM- PINK PUNCH.


Ogólnie nie przepadam za pomadkami ochronnymi w sztyfcie. Czasem jakąś kupuję, ale prędzej czy później zalega gdzieś w szufladzie. 
Przeglądając Wasze blogi natknęłam się na recenzję pomadki Maybelline Baby Lips w odcieniu Pink Punch i przepadłam. Tak bardzo spodobał mi się ten kolor, że jeszcze tego samego dnia poszłam do drogerii, a niedługo po tym kupiłam kolejne 2 sztuki w innych odcieniach.




MAYBELLINE BABY LIPS LIP BALM- POMADKA DO UST

Ochronna, bogata formuła Baby Lips zapewnia nawilżenie ust przez 8 godzin i widocznie je odnawia. Baby Lips występuje w 6 odmianach: 3 z nich są transparentne i mają filtr SPF 20, a kolejne 3 dodatkowo pozostawiają na ustach subtelny kolor.



Cena: ok 15 zł
Pojemność: 4,4 g
Recenzowany odcień: Pink Punch

Pomadkę w tym kolorze kupiłam w Rossmannie i znalazłam ją w szafie Maybelline. Kiedy poszłam do drogerii po kolejne 2 sztuki, znalazłam je na półce z pomadkami ochronnymi. Były akurat na promocji i o ile mnie pamięć nie myli, kosztowały ok 8 zł.


Nie jest to pomadka typowo pielęgnacyjna, także nie uratuje przesuszonych ust i nie poprawi ich kondycji. Jednak wcale tego nie oczekiwałam i wybaczam jej to. Nawilżenie jest bardzo delikatne. Nie wysusza.


*na tym zdj pomyliłam nakrętki :) 


Łatwa w aplikacji. Konsystencja nie jest za twarda, ale również nie jest za bardzo miękka. Bez problemu rozprowadza się na ustach, nadając połysk i kolor.


Na poniższym zdjęciu widzicie, że odcień można stopniować. Po lewej stronie efekt po jednym pociągnięciu pomadką. 



Niestety zdjęcia na twarzy nie oddają w 100% jej rzeczywistego koloru- wychodzi za bardzo hmm neonowo, dlatego odsyłam Was do oglądnięcia jej u innych. 
Moim zdaniem daje bardzo fajny efekt, który utrzymuje się przez jakiś czas, ale nie ma co liczyć, że będzie to cały dzień :) Fajnie ożywia twarz.
Bez problemu można ją nakładać bez użycia lusterka- krzywdy sobie nie zrobicie.




Spośród całej trójki, jaką mam, to właśnie ten kolor lubię najbardziej i jak tylko się skończy to lecę kupić kolejne opakowanie. 




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...