piątek, 29 listopada 2013

KALLOS KERATIN- maska do włosów w kremie z wyciągiem keratyny i proteiny mlecznej do suchych, łamiących się i poddanych zabiegom chemicznym włosów.


W wakacje kupiłam dwa opakowania masek Kallos- nie ukrywam, że bardzo lubię produkty tej firmy.

Wersja Keratin początkowo mnie nie zachwyciła, ale z doświadczenia wiem, że moje włosy lubią zmieniać preferencję, dlatego w okresie jesiennym znowu do niej wróciłam. To było dobre posunięcie z mojej strony.








KALLOS KERATIN- MASKA DO WŁOSÓW W KREMIE Z WYCIĄGIEM KERATYNY I PROTEINY MLECZNEJ

Dzięki zawartości keratyny i proteiny mlecznej o regenerujących właściwościach odbudowuje naturalną strukturę włosów, wypełniając ubytki. Odżywia i chroni suche, łamiące się włókna włosów. Po zastosowaniu włosy stają się łatwe do układania, miękkie w dotyku i lśniące. 


Pojemność: 1000 ml
Cena: ok 11 zł
Dostępność: mniejsze drogerie, Hebe, Kosmyk, allegro, sklepy internetowe itp.




Maska w kremie, w dużym litrowym opakowaniu i niskiej cenie. Duża pojemność może być zarazem plusem, jak i minusem. Np. dla osób lubiących testować nowości, wykończenie jej może graniczyć z cudem, ponieważ dodatkowo jest bardzo wydajna.

Przyjemny, jak dla mnie zapach. Konsystencja łatwa w aplikowaniu.




Używałam jej na 2 sposoby:
- do mycia włosów na długości
- jako maska na całe włosy (długość trzymania różna, czasem minuta, innym razem 5/20 min)


Tak jak pisałam na początku, początkowo ta maska u mnie się nie sprawdziła i gdybym miała ją wtedy zrecenzować opisałabym ją jako nic nie robiący produkt.

Zmieniła się pora roku i mimo, że wydaje mi się, że moje włosy są nadal takie same to chyba jednak zmieniły preferencję, ponieważ kosmetyk ten zaczął mi służyć

Bardzo lubię myć nią włosy oraz używać jako drugie O w metodzie OMO.
Po jej zastosowaniu włosy są miękkie, sypkie, gładkie, łatwo się rozczesują i dobrze układają. Zauważyłam, że są odrobinę bardziej "puszyste" niż zazwyczaj- pewnie jest to zasługa protein. 
Nie obciążyła ich i nie przesuszyła. 




Polecam :)



O innych maskach Kallos, recenzowanych przeze mnie możecie poczytać tutaj:

KALLOS PLACENTA

KALLOS CAROTA


Od jakiegoś czasu testuję mój pierwszy szampon tej firmy i póki co powiem tylko tyle, że również jestem zadowolona :)


Używacie produktów marki Kallos? Co polecacie najbardziej?

czwartek, 28 listopada 2013

Lubię te produkty w piance! Pianka myjąca do twarzy i oczu z Pharmaceris A i Lirene Youngy20+


Oba produkty bardzo przypadły mi do gustu i towarzyszyły w codziennym oczyszczaniu mojej cery (w innych miesiącach), po nich traktowałam skórę płynem micelarnym.
Jestem posiadaczką cery suchej i lubię tego typu kosmetyki, które są zarazem łagodne, ale i skuteczne. 




Obie pianki posiadają wygodne opakowanie, z aplikatorem, który dozuje odpowiednią ilość.








PHARMACERIS A- ŁAGODZĄCA PIANKA MYJĄCA DO TWARZY I OCZU

Delikatna i przyjemna w użyciu pianka skutecznie usuwa zanieczyszczenia oraz makijaż. D-pantenol oraz Glucam przywracają odpowiedni poziom nawilżenia eliminując uczucie suchości i nadmiernego napięcia naskórka. Innowacyjna IMMUNO-PREBIOTIC FORMULA łagodzi podrażnienia i zmniejsza nadwrażliwość skóry. Pianka nie zawiera mydła.


Cena: ok 25 zł
Pojemność: 150 ml

Piankę używałam jednocześnie z innymi produktami z tej serii. 

Jest hipoalergiczna, nie zawiera mydła. Posiada neutralny zapach. Konsystencja nie jest zbita, lekko wodnista. 

Nie jest agresywna, nie podrażnia skóry, nie szczypie w oczy. Po jej użyciu nie mam wrażenia ściągniętej skóry, nie wysusza jej. 

Wydajna- wystarczy jedno naciśnięcie pompki, przeźroczyste opakowanie pozwala widzieć zużycie.
Dobrze radzi sobie ze zmywaniem makijażu.






LIRENE YOUNGY 20+ - PIANKA MYJĄCA DO TWARZY I OCZU

Pianka myjąca do twarzy i oczu to niezwykłe połączenie efektywnej pielęgnacji twarzy z egzotyczną dawką energii oraz owocową ucztą dla zmysłów. Ekstrakt z guarany jest bogatym źródłem pobudzającej kofeiny, która orzeźwia i odświeża skórę. Reguluje wydzielanie sebum i wspomaga regenerację tkankową. Wit. E działa przeciwrodnikowo, poprawia elastyczność, wzmacniając strukturę skóry i zapobiegając procesom starzenia. Olej sezamowy koi podrażnienia i zaczerwienienia jednocześnie głęboko nawilżając skórę. 



Cena: ok 15 zł
Pojemność: 150 ml


Ponieważ inne kosmetyki z serii Yoingry 20+ nie przypadły mi do gustu (krem okazał się za słaby, płyn micelarny kiepsko zmywał) obawiałam się, że i pianka w moim przypadku okaże się niewypałem. 
Seria skierowana dla osób 20+ do pielęgnacji młodej cery i ogólnej. Mnie już bliżej 30 :)

Konsystencja pianki różni się od poprzedniej. jest dość zbita, gęsta i kremowa. Przypomina trochę piankę do golenia.

Owocowy zapach, który podobał mi się. Nie był zbyt nachalny.

Skutecznie oczyszcza, pozostawiając skórę odświeżoną. Nie ma po niej efektu ściągnięcia i suchości.

Nie powoduje podrażnienia skóry, ale również nie koi jej tak, jak producent obiecuje. 




Co myślicie o tych piankach. Sprawdzają się u Was?

Ciekawa też jestem jak wygląda Wasze oczyszczanie cery. 
Zauważyłam, że większość z Was najpierw zmywa makijaż płynem micelarnym, następnie używa żelu/pianki.

Ja od zawsze robię to w odwrotnej kolejności :)
Na początku myję twarz żelem/pianką, zmywam podkład, makijaż oczu. Następnie sięgam po micel/płyn do demakijażu/tonik. Nie wyobrażam sobie zwłaszcza pocierania oczu,rzęs najpierw wacikiem nasączonym płynem. Ja muszę na początku tusz, który jest na rzęsach hmm rozpuścić w wodzie- to tak jakbym kciukiem i palcem wskazującym delikatnie go ściągała.


środa, 27 listopada 2013

WIBO, EYEBROW STYLIST brązujący żel do brwi po raz drugi. Wersja z cienką szczoteczką.


Dzisiaj post z serii "znajdź różnicę" :))




Jakiś czas temu Wibo wprowadziło do swojej oferty wersję żelu do brwi z cienką szczoteczką. Niestety nie posiadam informacji czy nowa wersja zastępuje starą, jednak obserwuje się, że oba produkty cały czas są jednocześnie dostępne w sklepie.

Nowa wersja byłaby dużym plusem dla Wibo, ponieważ wiele osób narzekało na zbyt duży rozmiar szczoteczki w dotychczasowym opakowaniu.
Wszystko byłoby super, gdyby producent zamieścił jakąkolwiek informację na opakowaniu. W rzeczywistości produkty nie różnią się między sobą niczym z zewnątrz.







Natomiast, jeśli chodzi o szczoteczkę to różnica jest kolosalna.




Ciężko jednoznacznie stwierdzić, która jest lepsza. Obie posiadają swoje plusy, jak i minusy.
Większa może być za duża dla niektórych osób. Mniejsza ma całkiem inne i inaczej ułożone włoski. Wszystko zależy również od osobistych preferencji.
Dla mnie idealna byłaby mniejsza z takim samym włosiem jak większa :))



Konsystencją niczym nie różnią się między sobą. 




O brązującym żelu do brwi Wibo szerzej pisałam w tej notce:


Osobiście bardzo go lubię, choć moim zdaniem nabiera za dużo produktu (zwłaszcza nowa wersja), dlatego przed aplikacją zawsze szczoteczkę wycieram o chusteczkę i ewentualnie to co na niej zostało dobieram ponownie na nią.



Szkoda, że producent nie podał istotnej informacji o rozmiarze szczoteczki,  a ponieważ nie akceptujemy otwierania produktu w sklepie (mam nadzieję, że wszyscy) nie pozostaje nam nic innego, jak kupować produkt w ciemno..


Która wersja bardziej Wam odpowiada?



wtorek, 26 listopada 2013

LOVELY BLINK BLINK- lakier do paznokci z brokatem, nr 2 i 3.


Swojego czasu lubiłam nosić na paznokciach brokatowe lakiery.
Seria Blink Blink z Lovely bardzo kusiła, a kolory ślicznie prezentowały się w opakowaniu.
Skusiłam się na niebieski i czerwony.


Pojemność: 8 ml
Cena: ok 6 zł
Dostępność: Rossmann




LOVELY BLINK BLINK, nr 2








LOVELY BLINK BLINK, nr 3






Oba te brokatowe lakiery z Rossmanna to dla mnie rozczarowanie miesiąca.

słabo napigmentowane drobinkami- wręcz trzeba je "łowić". Na każdym zdjęciu pokazane są aż 3 warstwy!

Długo schną.  Druga warstwa powoduje efekt kleju na paznokciach
Gęstnieją, powodując ciągnięcie się lakieru, który mamy pod.


Trwałe, nie gubią drobinek. Pozostawiają połysk.
Zmywanie za pomocą folii aluminiowej bez większych problemów.




Nie wiem.. czy znowu trafiłam na jakieś felerne egzemplarze czy co, bo przecież oglądam efekty na Waszych blogach i nie każda narzeka na te lakiery.. 

Czuję się jednak skutecznie zniechęcona, że nie kupię ponownie innego koloru.


Posiadacie lakiery Lovely Blink Blink? Jesteście zadowolone czy nie za bardzo?


poniedziałek, 25 listopada 2013

PUDER MAYBELLINE AFFINITONE- 09 opal rose.


Czy wiecie, że dopiero będąc na studiach koleżanki oświeciły mnie, że warto używać pudru na podkład? 
Dawniej puder zawsze kojarzył mi się z efektem pomarańczowej pończochy na twarzy (i do dzisiaj mam przed oczami produkt o tym odcieniu firmy Constance Carroll).




MAYBELLINE AFFINITONE

POUDRE UNIFIANCE TON SUR TON
PERFECTING + TRUE-TO-SKIN POWDER

Puder Affinitone naturalnie utrwala makijaż doskonale dostosowując się do struktury skóry, nadając jej matowy, naturalny wygląd. Dzięki lekkości pudru skóra może swobodnie oddychać. Praktyczne opakowanie zawiera lusterko.


Recenzowany kolor: 09 opal rose 
Pojemność: 9 g
Cena: ok 19 zł



OPAKOWANIE
Produkt dostępny w wygodnej puderniczce, z lusterkiem i gąbeczką. 





KONSYSTENCJA/KOLOR
Gładka, jedwabista konsystencja, lekko rozświetlająca (w drogerii wydawało mi się, że widzę drobinki, w domu ich nie widzę). Dosyć miękka (choć zbita, nie jest bardzo sucha), aksamitna w dotyku




Posiadam odcień 09 opal rose i jest to jeden z jaśniejszych kolorów. Jasny,lekko wpada w różowe tony, ale nie tworzy efektu różowej świnki :)
Wcześniejszy odcień 03 jest jeszcze jaśniejszy i nada się dla bladolicych. 






APLIKACJA
Do nakładania pudru używam pędzla. Nie korzystam z dołączonej gąbeczki. 
Bezproblemowa aplikacja, nie tworzy efektu maski, krycie można stopniować.
Dopasowuje się do każdego mojego podkładu, nie zmienia jego koloru ani faktury.



EFEKT
Oceniam produkt jako posiadaczka suchej skóry, która lubi się pod koniec dnia błyszczek- ale nie jest to uciążliwe. Nie przepadam za efektem płaskiego matu. 

Puder daje dobre wykończenie. Nie czuć do na twarzy, nie obciąża jej.  Nie pozostawia smug, dobrze się "wtapia". Skóra jest lekko zmatowiona, wygładzona, lekko promienna. Przedłuża trwałość podkładu.
Nie zapycha.

Na zdjęciu mam nałożony podkład Ingrid, a pod- krem..- masło kakaowe Ziaji (tłusta konsystencja):




Jest to mój ulubiony puder i uważam, że jest on godny polecenia :)


Z tej serii posiadam również korektor recenzja który tak samo jest moim ulubieńcem oraz podkład- raczej niewypał w moim przypadku.




Znacie produkty Maybelline Affinitone?
Jaki jest Wasz idealny puder?


niedziela, 24 listopada 2013

MISS SPORTY STUDIO LASH Instant Volume- tusz pogrubiający do rzęs.


Myślę, że co jak co, ale na tuszach do rzęs to ja się znam i przeważnie z każdego egzemplarza udaje mi się wydobyć to co najlepsze (przede wszystkim dzięki mojej metodzie aplikacji), ale z tą maskarą miałam nie lada wyzwanie. 
Gdybym miała komuś doradzić czy opłaca się zainwestować, jakby nie było- małą kwotę w ten tusz do rzęs to nie wiedziałabym co powiedzieć. 




MISS SPORTY STUDIO LASH Instant Volume- pogrubiający tusz do rzęs

Maskara pogrubiająca, separująca i unosząca rzęsy. 
Aplikator "Studio ArtBrush"- dwa rodzaje ząbków, krótsze które pokrywają i pogrubiają rzęsy, dłuższe które idealnie separują i unoszą.


Kolor: 001 Black
Pojemność: 8 ml
Cena: ok 13.00 zł






Nie jestem przekonana do tego typu szczoteczek. Po za tym, jak możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu, na szczoteczce zostaje sporo tuszu, który w niektórych miejscach się grudkuje.
(zdj. zrobione po ok. 3 tygodniach od otwarcia)




Za każdym razem musiałam szczoteczkę wycierać o chusteczkę. W takich przypadkach zazwyczaj dobrze jest dać produktowi czas, żeby trochę podsechł. Niestety nie sprawdziło się to, mimo, że nawet raz czy dwa zostawiłam tusz otwarty. 

Nie polecam aplikacji tej maskary bez uprzedniego wytarcia szczoteczki.. Zafundujecie sobie koszmarny efekt- grudki zostaną na rzęsach.






Jak się domyślacie moje pierwsze próby z tym produktem były dosyć mizerne- posklejane, obciążone rzęsy, pajęcze nóżki Dopiero pomogło wycieranie szczoteczki, powolna i dokładna aplikacja, co się przyczyniło do dłuższego czasu poświęconego na malowanie się. 

Sam tusz jest gęsty, lubi robić efekt pajęczych nóżek. 

Duża szczoteczka, zakończona dość ostrymi ząbkami, przez którą aplikacja jest utrudniona, zwłaszcza malowanie dolnych rzęs oraz w kącikach. Musiałam posiłkować się patyczkami higienicznymi, ponieważ za każdym razem miałam wymalowane nie tylko rzęsy, ale również ich okolice.
Po aplikacji, tusz odbijał się na powiekach.

Maskara jest trwała, ale zauważyłam, że pod koniec dnia lubi się kruszyć. 
Dobrze się zmywa.


Efekt po normalnej aplikacji (1 warstwa)






Chciałam jeszcze pokazać Wam na zdjęciach co najwięcej udało mi się pozytywnego z tego tuszu wyciągnąć. Przy czym podkreślam- nie było to łatwe.




Efekt niezły, jeśli mam dużo czasu na pomalowanie się i cierpliwości. 


Reasumując, ja stwierdziłabym, że ten tusz nie nada się dla osób początkujących, nie mających wprawy w aplikacji. Niestety nie jest to maskara, która sama w sobie wyczaruje ładny efekt, trzeba jej "pomóc" i poświęcić sporo czasu. 

Z drugiej strony czytam opinie na wizażu, że szczoteczkę ma idealna, nabiera odpowiednią ilość tuszu (??!!), że świetnie rozdziela i unosi rzęsy, bezproblemowa aplikacja- ja się pytam jakim cudem?
Być może trafił mi się felerny egzemplarz, albo przyzwyczajona jestem do innych szczoteczek? 
Nie wiem.. jednak nie zaryzykuję ponownego kupna. 



Napiszcie koniecznie czy miałyście ten tusz do rzęs i jaka jest Wasza opinia :))



sobota, 23 listopada 2013

Zakupy ubraniowe.


Dla odmiany nie pokażę Wam moich zakupów z Rossmanna, ponieważ najzwyczajniej w świecie tym razem nie szaleję :)



W sklepie chińskim wypatrzyłam ciekawą sukienkę/tunikę za 28 zł.
Jestem bardzo zadowolona z niej. Trafia w mój gust, dobrze leży i była niedroga. 









Na targu z braku laku wybrałam sukienkę w brzoskwiniowym kolorze
Znacie zakupy z serii "byle coś wziąć"? Koleżanka nieźle się obkupiła, a ja z pustymi rękami...
Mimo, że sukienka początkowo podobała mi się to po przyjściu do domu przestała. 
Ledwo ją wcisnęłam na manekina, a co dopiero na siebie.. :))







W SH wypatrzyłam kurtkę z Pull&Bear. Długo się nad nią zastanawiałam, ponieważ jej cena wydawała mi się za wysoka, jak na ciuchy. 
Skończyło się na tym, że jednak ją wzięłam i nie żałuję. Kosztowała 19 zł.






piątek, 22 listopada 2013

ShinyBox LISTOPAD + RECENZJA PAŹDZIERNIKOWEGO PUDEŁKA.




Uwielbiam niespodzianki.
Jestem z tych niecierpliwych i co miesiąc, zanim nowe pudełko ShinyBox będzie u mnie, oglądam jego zawartość na blogach :)) Mimo to otwieranie swojego własnego budzi we mnie różne emocje.




CO ZNALAZŁAM W LISTOPADOWYM WYDANIU SHINYBOX?





Z chęcią przetestuję produkty La Rosa. Nie miałam wcześniej do czynienia z tą firmą. Cieszę się, że trafił mi się bezpieczny odcień cienia (delikatny brąz z domieszką różu). Pokuszę się również o nałożenie go na policzki jako puder brązujący/róż.
Lakier do paznokci jest w kolorze czerwieni. Lubię ten odcień, zwłaszcza jesienią. Wszystko super, tylko po co mi kolejny czerwony lakier? :)

Mariza matujący puder ryżowy- pamiętam, że kiedyś czytałam o nim recenzje, bardzo pozytywne. Posiadam z tej firmy mineralny podkład i bardzo go lubię.

BingoSpa- firma dla mnie praktycznie niedostępna. Ucieszyłam się z maseczki do twarzy ze 100% olejem winogronowym. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.

Na widok balsamu do ciała AA zrobiłam minę niezadowolonego dziecka. Produkty tej firmy nie należą do moich ulubionych, ponieważ zwyczajnie się nie sprawdziły. Balsamu jeszcze nie miałam, więc może moje podejście się zmieni, może nie. Duży plus za opakowanie z pompką.






MINI RECENZJE KOSMETYKÓW Z PAŹDZIERNIKOWEGO WYDANIA SHINYBOX

Kiedy dostałam pudełko, byłam zadowolona z zawartości. Po przetestowaniu czuję mały niedosyt i jednak nie do końca mi się ono spodobało.



Produkt, który najbardziej przypadł mi do gustu i został moim ulubieńcem klik klik to płyn do kąpieli ORGANIQUE. Genialny zapach i działanie. Robi dużo piany. Daje uczucie relaksu i odprężenia, nawilżenia skóry.

60-sekundowy balsam do włosów GOLDWELL nie urzekł mnie swoim zapachem. Kojarzy mi się z miodowym pronto do kurzu.. Nie moja bajka, chociaż innym może się spodobać. Nie zauważyłam żadnego działania. Szału nie ma.

Kultowy SECHE VITE- z niego ucieszyłam się najbardziej, bo tyle o nim napisano i powiedziano, a ja nie miałam wcześniej z nim do czynienia. Cóż mogę dodać? Strasznie śmierdzi, ciągnie lakier (nie mam pojęcia jak to fachowo nazwać). Wysusza błyskawicznie, jednak pozostaję wierna swojemu wysuszaczowi do paznokci Sally Hansen recenzja Porównałam oba produkty i paznokcie schną w takim samym czasie.

Zostawię bez komentarza fakt dodania maski do twarzy z wit. E z TBS w saszetce 6ml jako produktu pełnowymiarowego. Czytałam, że produkt ten lubi podrażniać, tak więc kiedy chwilę po aplikacji poczułam uczucie podrażnienia zmyłam i efektów nie ocenię.

Płatki pod oczy SYIS miały zlikwidować zmarszczki mimiczne. Jak się można spodziewać- nie dokonały tego cudu :) Jednak skóra była fajnie nawilżana, napięta.


Koronkowe bransoletki spodobały mi się. Żałuję, że trafiły mi się takie kolory. 
Pomarańczową oddałam mamie, żeby miała wzór jak zrobić podobną. 
Niebieską okazjonalnie noszę. 




Dajcie znać jakie są Wasze wrażenia na temat tych dwóch pudełek.

Nie zapomnijcie pochwalić się co kupiłyście już na promocji -40% w Rossmannie i innych drogeriach  :))


wtorek, 19 listopada 2013

FARMONA TUTTI FRUTTI- olejek do kąpieli o rewelacyjnym zapachu.


Zachęcona peelingiem Farmony o pięknym zapachu, o którym pisałam tutaj skusiłam się na olejek do kąpieli o tej samej wersji zapachowej.

Kupiłam go w Biedronce za 8.99 i jest to bardzo atrakcyjna cena, ponieważ w innych sklepach widywałam go nawet po 15 zł. 





FARMONA TUTTI FRUTTI- OLEJEK DO KĄPIELI

Zmysłowy zapach owoców z Kraju Kwitnącej Wiśni, symbolu intensywnego i pełnego radości życia, spleciony z orzeźwiającym aromatem porzeczki to gwarantowany relaks, spokój i uczucie błogości.

Delikatna puszysta piana z opalizującymi, złocistymi drobinkami rozkosznie otula ciało, odpręża, relaksuje i wprowadza w doskonały nastrój. Dodatek kompleksu nawilżającego pozostawia skórę zregenerowaną, gładką i aksamitną w dotyku.


Pojemność: 500 ml
Wersja zapachowa: Wiśnia & Porzeczka



Uwielbiam zapachy produktów tej firmy z serii Tutti Frutti, ale muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o aromat tego olejku do kąpieli to jest po prostu mistrzostwo. Obłędny i uzależniający :)
Pachnie wiśniowym chupa-chupsem.

Wygodna butelka o dużej pojemności. 
Mały otwór, dzięki czemu dozuje odpowiednią ilość. Nadaje się również pod prysznic.
Kolor czerwony, lekko barwi wodę, nie pozostawia brudnej wanny.
Produkt bardzo wydajny.



Nie jestem wymagająca jeśli chodzi o tego typu kosmetyki.

Kąpiel z tym olejkiem to sama przyjemność
Wszelkie zapewnienia producenta o uczuciu relaksu, spokoju, odprężenia zostają spełnione. 

Dobrze się pieni, nie wysusza skóry. Może olejkiem bym go nie nazwała, ale daje uczucie nawilżenia.


Nie rozumiem jednego, po co olejkom do kąpieli opalizujące drobinki? Bądź co bądź nie zauważam ich na swoim ciele ani podczas kąpieli ani po.



Zdecydowanie jest to mój ulubieniec. Następnym razem skuszę się na wersję Karmel&Cynamon.


Miałyście może ten olejek? Jesteście tak samo jak ja zauroczone tym zapachem?



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...