poniedziałek, 24 marca 2014

VICHY DERMABLEND CORRECTIVE FOUNDATION


Dermablend słynie z tego, że jest podkładem wyjątkowo dobrze kryjącym i trwałym. Zawsze chciałam go wypróbować więc jeszcze w tamtym roku zaszalałam i wydałam prawie 100 zł na niego w aptece (nadmienię tylko, że mój ulubiony podkład kosztuje ok 8 zł ;)).





VICHY DERMABLEND- FLUID KORYGUJĄCY

Pierwszy podkład korygujący o plastycznej konsystencji, zapewnia 12 godzin doskonałej cery bez poprawek. Zawiera 25% kryjących pigmentów, dwukrotnie więcej niż w przypadku klasycznego podkładu, jednak nie powoduje obciążenia skóry, dlatego wygląda naturalnie i nie tworzy efektu maski. Konsystencja w kontakcie ze skórą staje się płynna, bardzo plastyczna, delikatna, tym samym bardzo łatwa w nakładaniu i rozprowadzaniu. Pozwala to na naturalne rozłożenie koloru i doskonałą korektę zmian skórnych, bez ryzyka nałożenia nadmiaru kosmetyku.
Połączenie polimerów i lotnych olejków zapewnia doskonałą jednolitość i trwałość. Nie zatyka porów, nie wywołuje trądziku, bez środków zapachowych. Zawiera filtr SPF 11. Zapewnia cerze jednolity koloryt, pozostawia na skórze przyjemne uczucie świeżości. Hypoalergiczny. Zawiera wodę termalną z Vichy.


Cena: ok 100 zł
Pojemność: 30 ml

Występuje w czterech odcieniach:
15 opal
25 nude
35 sand
45 gold

Recenzowany odcień: 15 opal




Konsystencji nie nazwałabym gęstej, jak to jest w przypadku np. pasty cynkowej. Nie mniej jednak jest hmm specyficzna i ciężko ją jednoznacznie określić. Z jednej strony przypomina trochę dermacol, z innej korektor, trochę plastyczna. Podkład jest bardzo napigmentowany.
Najjaśniejszy odcień 15 opal niestety nie nada się dla osób o bardzo lekkiej karnacji.
Jest to ciepły kolor, lekko wpada w pomarańcz.





Zanim nałożyłam go na twarz sporo o nim czytałam w necie. Mimo, że tak zachwalany to zdawałam sobie sprawę z tego, że może być problematyczny.

Pierwszy raz nałożyłam go palcami w małej ilości. Efekt koszmarny. Wszystkie możliwe niedoskonałości wręcz podkreślone, maska na twarzy. Podkład nie stopił się z cerą. Każde, nawet małe dotknięcie skutkowało tym, że podkład odbijał się na palcach. Pomyślałam ok, może to wina kremu itd. Próbowałam z innymi kremami, bez, pędzelkiem, gąbką, beauty blenderem, wklepywałam, stempelkowałam, rozsmarowywałam. W małej ilości, większej, punktowo. Efekt ciągle taki sam. Cera nie fajnie wyglądała, nieświeżo.

Trafił do zakładki wymiana. Jednak nie dawał mi spokoju. Kurcze.. podkład za prawie 100 zł, tak wychwalany.. Zastanawiałam się co robię źle, że tak niekorzystnie wygląda. 


Wreszcie pewnego dnia nałożyłam go pędzelkiem za którym nie przepadam. Flat top, ale z długimi włoskami. I uzyskałam zachwalany efekt. Wszelkie niedoskonałości przykryte, cera ujednolicona. Nie ciemnieje w ciągu dnia, jest bezzapachowy.
Co do jego trwałości to nadal mam wątpliwości, ponieważ mimo wszystko trzeba go dobrze przypudrować aby nie schodził z twarzy, nie odbijał się na palcach, szaliku itd, a że bardzo dobrze kryje to jednak o efekt maski łatwo. 
Należy nakładać go faktycznie w bardzo, ale to bardzo małej ilości. Trzeba to robić dość szybko i sprawnie, bo podkład "zastyga".



Nie kupiłabym go ponownie.
Niedługo napiszę Wam o podkładzie, który przez wiele dziewczyn został nazwany tańszym odpowiednikiem Dermablendu.

Natomiast z tej półki cenowej mam zamiar wypróbować jeszcze podkład Estee Lauder Double Wear.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...